KAP1 KAP1
502
BLOG

28. Don't Be Evil Google

KAP1 KAP1 Polityka Obserwuj notkę 18

Na świecie wydarzyło się i wciąż wydarza wiele fascynujących wydarzeń, które prawdopodobnie śledzą tylko wtajemniczeni w temat. Żyjemy w ciekawych czasach, a ja zamilkłem. Coś nierówno mi idzie pisanie mojego bloga. Rozpocząłem wiele wątków, których nie zakończyłem, a które są w mojej pamięci - ot, choćby matematyczna zagadka, czy informatyka spinu 1/2. Niektóre z nich już dojrzały. A teraz pojawiły się jeszcze ważniejsze tematy. No ale blog jak to blog - ma fraktalną naturę i tym się różni od komercyjnej książki, że można pisać co się chce, a ja chcę się podzielić pewnym, dość istotnym z mojego punktu widzenia przemyśleniem. Wracam na salon i będę pisał.

 28. Don't Be Evil Google

Zastanawiałem się nad sensem głównego hasła reklamowego Google: Don't Be Evil (nie bądź zły), które reklamowo nie ma sensu, bo kojarzy wyraz Google ze złem zamiast dobrem. Zgodnie z NLP jest nieświadomie odbierane jako Be Evil (bądź zły). O NLP pisał ładnie neo na salonie. Co ciekawe, w reklamach poszczególnych usług Google przeważają pozytywne słowa, np. "Google Chrome Przeglądarka stworzona dla prędkości, stabilności i bezpieczeństwa". W korporacjach nie ma miejsca na przypadki - komunikaty płynące na zewnątrz są starannie przygotowywane i analizowane. Hasło reklamowe przed upublicznieniem go wymagało wiele podpisów, w tym specjalistów od reklamy i psychologii. Dlaczego więc w głównym haśle pojawia się ten Evil?

Przydałoby się zapytać prawdopodobnego autora tego hasła - Paula Buchheita, który jest też liderem projektu Google Mail - reklamowanej pozytywnie (a jakże) jako: 

 28. Don't Be Evil Google

Swoją drogą, to wspaniała usługa. Sam z niej korzystam razem z aplikacjami Google i znam też wiele firm, tych większych i tych mniejszych, które również przeniosły się ze swoją pocztą na Google i są z tego zadowolone. Pomagałem też w migracji danych na Google Mail i sam korzystam - jestem zadowolony. Usatysfakcjonowani są też inni użytkownicy usługi, o czym świadczy szybka ekspansja Google na rynku Cloud Computing - już dwa miliony klientów, wśród których są Konica Minolta, Motorola czy Telegraph Media Group i to mimo chwilowych awarii Gmaila, które jak widać nie przeszkadzają tak bardzo użytkownikom ufającym Google na tyle mocno, że często nie robią sobie kopii zapasowych emaili składowanych na serwerach Google.

Podejrzewam, że zaufanie do marki wynika to z ogromnego sukcesu w rynku wyszukiwarek, w którym udział Google wciąż rośnie (obecnie 90%), i to pomimo chwilowego sukcesu wyszukiwarki Microsoft Bing. Ciekawa strategia Google, polegająca na udostępnianiu coraz to nowych darmowych usług jak widać sprawdza się, chociaż od momentu wejścia na rynki Microsoft, trwa wyniszczająca wojna pomiędzy tymi dwoma koncernami.

28. Don't Be Evil Google

Pomijając kwestie technologiczne, postanowiłem się przyjrzeć umowom licencyjnym z Google, które są dostępne na dole strony Google jako Warunki korzystania z usługi.I tak w punkcie 4:

  • Przesyłając, publikując lub wyświetlając Treść w usługach Google, które są dostępne publicznie, lub za ich pośrednictwem, użytkownik udziela Google ważnego na całym świecie, niewyłącznego, nieodpłatnego zezwolenia na reprodukcję, adaptację, modyfikację, publikację i dystrybucję takiej Treści w usługach Google do celów wyświetlania, dystrybucji i promocji usług Google. Google zastrzega sobie prawo do pośrednictwa w publikacji Treści przesłanej, opublikowanej lub wyświetlanej przez użytkownika w usługach Google lub za ich pośrednictwem, a także do używania tej Treści w połączeniu z jakimikolwiek usługami oferowanymi przez Google. 

Czy dobrze rozumiem, że Google może zrobić z wiadomościami pocztowymi i załącznikami np. zdjęciami co tylko chce? Niejasny jest zwrot "dostępne publicznie" - Odnosi się do "Treść dostępne publiczne" czy "usługach Google, które są dostępne publicznie". Stawiam na to drugie ze względu na poprawność gramatyczną, lecz z tego wynika, że jeżeli ktoś emailem przesyła swoje prywatne fotografie, to Google ma prawo do ich publicznego publikowania w sieci. Tak samo tajemnice handlowe.

Pewnego rodzaju uzupełnieniem jest polityka prywatności Gmail:, która jest swoistym oświadczeniem, więc ma mniejszą moc prawną od umowy, llecz nawet w polityce prywatności Google opisuje jakiego rodzaju informacje przetwarza, a nie opisuje czego NIE przetwarza, czyli w domyśle - może przetwarzać wszystko.

Podsumowując, już teraz jesteśmy zależni od Google, a będziemy jeszcze bardziej zależni, gdy ludzie zaczną w większym stopniu używać darmową przeglądarkę Google Chrome, darmowe mapy Google Maps, darmowe filmy YouTube i wiele innych usług, Coś jak w filmie zamieszczonym również na YouTube:

Czy można przestać korzystać z Google? Oczywiście, że można. Lecz jak to się ma to pewnej historii z mojego życia, gdy na spotkaniu Google dla Agencji byłem świadkiem, jak pewna firma wręcz błagała przedstawicieli o odbanowanie ich domeny, która została zablokowana w wyszukiwarce Google. Odpowiedź następująca:

  • proszę napisać email, może się tym zajmiemy, ale nie obiecujemy. Proszę nie liczyć też, że ewentualne odbanowanie nastąpi w czasie krótszym niż pół roku
  • Na pytanie, jak się ustrzec przed zbanowaniem domeny - pewną pomocą może być naszadokumentacja, lecz nie możemy zagwarantować, że stosowanie się do niej spowoduje uniknięcie blokady Państwa domeny, bo kod źródłowy wyszukiwarki jest objęty tajemnicą i nawet my nie wiemy jak działa.
  • No i moja ulubiona odpowiedź - Nie, nie mamy telefonów. Nie możecie do nas dzwonić. Możecie do nas pisać emaile, chociaz nie gwarantujemy odpowiedzi.

Na tle komercyjnego wykorzystywania usług Google Apps, ciekawie brzmi fragment z punktu 7 umowy:

  • Google zastrzega sobie prawo do modyfikacji lub zaprzestania świadczenia usług Google (lub ich jakiejkolwiek części) w dowolnym czasie, tymczasowo lub na stałe, za powiadomieniem lub bez.

Jest takie powiedzenie, że jak nie możesz pokonać swojego wroga (Evil), to to się do niego przyłącz. Z poufnością można sobie w prosty sposób poradzić. Zamiast z głównej strony wyszukiwarki Google, można korzystać z pośrednika - strony https://ssl.scroogle.org/. Połączenie szyfrowane, a nasze dane przestają być dostępne dla Google, który nie będzie wiedział kto wykonywał wyszukiwanie. Warto też wykorzystywać oprogramowanie open source, np. Mozilla Firefox aby być pewnym, że w kodzie źródłowym nie ma ukrytego programu szpiegującego.

Przesyłając istotne dla nas dane emailem, można je również szyfrować. Obecne algorytmy oparte o klucz prywatny i publiczny są tak mocne, że nawet Google nie da sobie z nimi rady. Jeżeli pojawi się zainteresowanie, mogę o tym napisać więcej.

Podsumowując, można świadomie kształtować swoją politykę prywatności, tj. co Google i jego roboty wyszukiwawcze widzą, a czego nie. A wszystkie swoje dane utrzymywane na odległych serwerach (np. zdjęcia w serwisie Google Picassa) - automatycznie backupować.

Pozdrawiam :)

KAP1
O mnie KAP1

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka